czwartek, 21 grudnia 2017

DZIĘKUJEMY za WASZ 1% PODATKU !

Kochani każdemu z osobna i wszystkim razem Bardzo Dziękujemy za Wasz 1% podatku, który powędrował na subkonto Julki. Dziękujemy rodzinie, przyjaciołom, znajomym i nieznajomym, którzy nam zaufali w tym roku. 
Przepraszam, bo podziękowania powinny pojawić się pod koniec października, kiedy dostaliśmy informacje z fundacji, ale ostatnio padaczka daje Julce mocno popalić a mnie trudno skoncentrować myśli na czymś innym.
 Jeszcze raz Bardzo dziękujemy, to dzięki Wam jedziemy na kolejny turnus i możemy zapewnić naszej dzielnej wojowniczce więcej prywatnych zajęć na miejscu w Łodzi. 
Sprawiacie, że łatwiej nam walczyć o Julkę i za Julkę. 

DZIĘKUJEMY
Ewelina i Witek 

wtorek, 19 grudnia 2017

Przyjaźń

Dwie cudowne, nieco inne od rówieśników, ale dla mnie wyjątkowe dziewczynki. Kiedy je obserwuje, mam wrażenie, że takich jak one dwie nie ma ani jednej. Obie blondynki o niebieskich oczach. Zawsze uśmiechnięte i radosne. Kiedy się widzą, wtedy muszą się przytulić, wyściskać, wycałować, chwile odpocząć i znów to samo radość, przytulasy i buziaki. Na turnusie wygląda to następująco: buziak i przytulas po spotkaniu rano na korytarzu, dojście na stołówkę poprzedzone jest całusami i uściskami; posadzone przy stole muszą dotknąć swych dłoni, natomiast odejście od stołu wiąże się z kolejnymi oznakami, jakby nie widziały się miesiąc, a minęło zaledwie kilka minut. Następnie każda ma zajęcia w innej sali, więc mają przerwę do popołudnia i wtedy jest powtórka z uściskami i całusami.

czwartek, 30 listopada 2017

Andrzejkowy level up

Były plany lania wosku i inne zabawy andrzejkowe dokładnie tak jak rok temu, mieliśmy się świetnie bawić. Zamiast tego zaczęliśmy oswajać się z koncentratorem tlenu. Weszliśmy na poziom wyżej, jeśli chodzi o padaczkę. Napady z sinieniem, a więc w dosłownym tego słowa znaczeniu ratowanie Julki. Ostatni miesiąc był dla niej trudny, duża ilość napadów, w tym nowość ww. sinienie. Zaczęliśmy myśleć o koncentratorze tlenu, ale wciąż nam się wydawało, że u nas nie jest aż tak źle, że zawsze mamy wlewkę i damy radę a poza tym napad z sinieniem był jeden. Tak myśleliśmy do wczoraj. To był splot dziwnych wydarzeń...

niedziela, 3 września 2017

Zjawiska napadowe

Perseidy, pełnia czy też zaćmienie księżyca były i są dla mnie magiczne. Niestety na Julkę mają ogromny - negatywny wpływ i teraz obserwacje tych zjawisk prowadzę nadal, ale głównie pod kątem stanu psychicznego i napadowego Julki. U nas wygląda to tak, że padaka szaleje, jak tylko zbliża się pełnia, ostatnie zaćmienie księżyca i wcześniejsze upały sprawiły, że Julka, która śpi czasem dwa razy dziennie, nie spała w ogóle przez kilka nocy; natomiast w dzień miała siłę za trzech, kiedy ja modliłam się o godzinę snu. Jak tylko upały na chwilę minęły, napady rozkręciły się w najlepsze. Każda wietrzna pogoda czy deszcz po upalnych dniach sprawiają, że jak nie ma napadów to jest napadowo; wtedy Julia wyje, krzyczy, nie da się dotknąć, jest tylko w sobie znanej gen galaktyce i możemy tylko przeczekać, aż wróci do nas.

wtorek, 8 sierpnia 2017

Zwykłe... Niezwykłe...

Pewne sytuacje nie przestaną mnie wzruszać i zadziwiać. Parę dni temu byłyśmy z Julką u rodziny na działce. Syn kuzynki, który wydaje mi się nie zawsze mieć ochotę na kontakt i rozmowę z każdym, w stosunku do Julki nigdy nie wykazywał braku zainteresowania czy niechęci. Wizyta rozpoczęła się od ogromnej radości kiedy nas tylko zobaczył... No dobra nas jak nas, ale Julkę :). Zaprowadził Julię w miejsce, w którym ona sama mogłaby siedzieć godzinami, a więc do piaskownicy. Pomimo tego, że sam jest młodszy o rok i nie spędza czasu w piasku, siedział z nią pół dnia, co jest tylko potwierdzeniem tego, że chciał tam być z nią. Dbał przy okazji o to by Jula wycierała ślinę, która non stop się wylewała z jej ust. Nie zauważyłam, żeby się tego brzydził, on po prostu pilnował, by o to dbała i ślinę wycierała sama.

czwartek, 18 maja 2017

Po turnusie...

Jesteśmy i żyjemy:) tylko Julia była non stop chora i kiedy tylko chciałam coś napisać, ona pisała ze mną :))) lub to co potrafi najlepiej- zamykała laptopa :), nie da sie tego przeskoczyć, bo uwagi wymaga na STO PROCENT :). 
Co u nas ? Otóż, jesteśmy już po turnusie. Julka ciężko pracowała, naprawdę ciężko, ale była bardzo dzielna; poleciało kilka łez, ale było warto i jeszcze raz DZIĘKUJĘ tym, którzy nam pomogli w tym wyjeździe.
Zajęć tzw. pakietowych było sporo i choć wybrałam jej zajęcia z psami czy końmi to Julka...Zakochała się w alpakach i naprawdę świetnie radziła sobie trzymając jedną z nich na smyczy :). Oto dowód:)

wtorek, 21 marca 2017

Dziękujemy :)

Jula jedzie na TURNUS! Udało się :), dzięki pomocy tylu osób...Wiem, że niektórzy z Was nie chcą słuchać tego słowa, wiem, ale DZIĘKUJĘ. Jula nie umie tego powiedzieć, tym bardziej czuję się zobowiązana przekazać podziękowania w jej imieniu:). Nie mogę stworzyć listy by podziękować każdemu tzn. inaczej, mogę to zrobić tylko jest ona tak długa i nie wszystkich znamy..:)
Dziękujemy tym, którzy zareagowali na zbiórkę na pomagam.pl, za wpłaty, udostepnienia, zainteresowanie, ciepłe słowa. Trudno prosić o pomoc dla własnego dziecka, ale tu motywacje dały ciocie Agatka i Beatka:) a same mają chore dzieci.
Jestem zaskoczona i wdzięcza bo w zasadzie sama udostepniłam zbiórkę chyba cztery razy a odzew wzruszył.

środa, 22 lutego 2017

Chodzi i rozumie...

Jakiś czas temu, w jednej z rozmów telefonicznych od "bliskiej" osoby, na moje płaczliwe " Wiesz, martwię się, z Julą nie jest najlepiej", usłyszałam: "Co ty chcesz, nie wariuj! Przecież jest dobrze! Jula chodzi i rozumie jak normalna dziewczynka w jej wieku!" Ugryzłam się w język, pomyślałam tylko, że mój rozmówca nie ma dzieci, jest mężczyzną (przepraszam za seksizm) mieszka daleko, nie widzi Julki często i myli się, chociaż... 

piątek, 10 lutego 2017

Szczęściara ze mnie...

- Uffff... jak dobrze – pomyślałam donosząc Julkę na łóżko - napad zdarzył się w wejściu do mieszkania.... Na szczęście, bo nie musiałam bezwładnej, 25-kilogramowej, Julki wnosić na trzecie piętro, tym razem mi się udało.... Farciara ze mnie, prawda?
Popłynęłam w tych moich rozmyślaniach; co kiedyś sprawiało mi radość, hmmm... No więc, szczęście miałam jak bez poprawki przeszłam sesję na studiach czy jak trafiłam trójkę w totolotka lub świetną bluzkę w atrakcyjne cenie z wyprzedaży.

środa, 1 lutego 2017

Wszystko jasne....


Szpital za szpitalem, wizyty, w tym też prywatne, tyle tego, że w zasadzie bez nawigacji trafiamy do określonej placówki medycznej w Warszawie:). Zawsze zdenerwowanie i oczekiwanie; tym razem było spokojniej - spóźnieni, ale bez stresu dojechaliśmy na "pogaduszki" z lekarzem. Rozmowa nie wniosła zbyt dużo, bardziej uzyskaliśmy potwierdzenie, że analizując nasz gen i objawy występujące u Julki nie mają wątpliwości, że ta właśnie mutacja zabrała jej szanse na normalne życie. Dostaliśmy napady, lęki, opóźnienie psychoruchowe większego kalibru i cienia szans na cudowne uzdrowienie.

poniedziałek, 23 stycznia 2017

A w mojej głowie absurd za absurdem

Zaistnienie w nowej rzeczywistosci jakiej jest pojawienie się chorego – niepełnosprawnego dziecka jest często totalną rewolucją – zmianą, do której nie zostaliśmy przygotowani. Nie było szkoleń, wykładów z tzw. wdrażania się, w sieci też nie ma kursów przygotowujących do nowego życia. Niektórzy rodzice otrzymali tę informacje jeszcze w czasie ciąży, kolejni zaraz po porodzie a jeszcze inni - tak jak my, kilka miesięcy po sielance związanej z celebrowaniem przyjścia na świat nowego członka rodziny. Bardzo długo uważałam, że lepiej mają rodziny, w których urodziło się dziecko np. z Zespołem Downa. Mimo wszystko wiedzą od razu - mają diagnozę, moga rozpocząć pracę z dzieckiem, są wytyczne jakie badania trzeba wykonać, jak monitorować a sieć kipi od informacji. W przypadku tego zespołu także wiedza lekarzy jest większa, przynajmniej tak mi się wydaje.

czwartek, 19 stycznia 2017

Anielica i tak pozostanie Aniołem

Mamy już swój gen, więc wszystko powinno być oczywiste - jest wynik, jest diagnoza. Niestety, przynajmniej dla mnie to wszystko takie dziwnie zagmatwane; nie można porównać, porozmawiać z rodzicami, podzielić się obawami i sukcesami bo Jula jest jedna - jedyna z taką zmianą, przynajmniej na tą chwilę. Tak naprawdę dla mnie Julka chyba już do końca pozostanie Anielicą :). Właściwie chodzi o  Zespół Angelmana a więc "Dzieci Aniołki" i Zespół Retta powszechnie nazywany "Milczącymi Aniołami".

niedziela, 15 stycznia 2017

Urodziny


8 lat! Kiedy to minęło? Pewnie każdy rodzic zadaje sobie to pytanie. U nas jest troszkę inaczej - rozpiera mnie duma z jej osiągnięć, radość, ale przychodzą w tym dniu (chyba zwłaszcza wtedy) chwile rozdarcia i zapytań - co by było, gdyby? lecz nie o smutach miało być! Życzenia złożyłam 11 stycznia bo wtedy był Julki dzień więc rozpisywać się nie ma co.

piątek, 6 stycznia 2017

Geny !

                                    Grafika pochodzi ze strony www.odkrywcy.pl


Kilka lat temu natknęłam się na film, w którym rodzice sami próbują przebrnąć przez genetykę by znaleźć sposób na wyleczenie syna. To wydawało mi się niemożliwe, przecież w kwestii postępującej choroby kiedy trzeba pomóc i wiedzieć co jest dziecku to lekarze są skarbnicą wiedzy i na pewno wiedzą lepiej. Taki obraz był abstrakcją - rodzice ślęczą nad książkami i sami znajdują lekarstwo. Przez myśl mi wtedy nie przeszło, że kiedyś ja będę w podobnej sytuacji oczywiście nie znalazłam lekarstwa dla Julki, ale nieskromnie mogę powiedzieć, że moja wiedza w zakresie genetyki jest duża. Każdy sugestia lekarzy,była  przez nas  przestudiowana bardzo dokładnie. Jak to wygląda?....Emocjonalnie to totalne wykończenie. Po analizie każdej diagnozy byliśmy wyczerpani porównując Jule do setek a może tysięcy dzieci - tu robiła jak ta, tu siedziała jak ten, tu piszczała, gryzła, poruszała się itd. Dodatkowo doszła analiza badań innych dzieci.
Czemu to miało służyć?...Otóż po pierwszej wizycie u genetyka niewiele z tego zrozumiałam; tyle pomiarów, haseł - jednym słowem lawina informacji. Moja wiedza z zakresu genetyki w tamtym momencie opierała się głównie na pozostałościach licealnej wiedzy z biologii. Skłoniło mnie to do lektury - musiałam to wszystko rozumieć. Z czasem znałam geny, nazwy badań przy poszczególnych chorobach także kliniczną charakterystykę danego zespołu chorobowego - co wielokrotnie kończyło się sporem z lekarzami. Potwierdzeniem tego była sytuacja w której czekając do neurologa w poczekalni zapytałam pewną mamę - czy jej córka nie ma zespołu Angelmana – diagnoza była trafiona :)