niedziela, 3 września 2017

Zjawiska napadowe

Perseidy, pełnia czy też zaćmienie księżyca były i są dla mnie magiczne. Niestety na Julkę mają ogromny - negatywny wpływ i teraz obserwacje tych zjawisk prowadzę nadal, ale głównie pod kątem stanu psychicznego i napadowego Julki. U nas wygląda to tak, że padaka szaleje, jak tylko zbliża się pełnia, ostatnie zaćmienie księżyca i wcześniejsze upały sprawiły, że Julka, która śpi czasem dwa razy dziennie, nie spała w ogóle przez kilka nocy; natomiast w dzień miała siłę za trzech, kiedy ja modliłam się o godzinę snu. Jak tylko upały na chwilę minęły, napady rozkręciły się w najlepsze. Każda wietrzna pogoda czy deszcz po upalnych dniach sprawiają, że jak nie ma napadów to jest napadowo; wtedy Julia wyje, krzyczy, nie da się dotknąć, jest tylko w sobie znanej gen galaktyce i możemy tylko przeczekać, aż wróci do nas.
Nasza „przygoda” z epilepsją zaczęła się tak naprawdę, gdy Julka skończyła trzy lata. Pojawiły się zawieszki, które powtarzały się kilkanaście razy dziennie. Oczywiście były pewne epizody, kiedy Julka była mniejsza, ale wtedy nie wiedziałam, że padaczka może różnie wyglądać. Myślałam, że napad to drgawki i brak kontaktu oraz piana z ust – taki obraz epi widziałam kiedyś u kobiety w centrum handlowym. Myliłam się, bo u Julki wyłączenia oznaczały epilepsję. Padaczka od zawieszek rozkręciła się na dobre przeszliśmy od wyłączeń po mioklonie, drgawki, napady całkowite z utratą przytomności po niemiłosierne wygięcia zmęczonego ciałka naszej Julki – obraz najłagodniej mogę określić jako nieprzyjemny zwłaszcza dla rodzica. Leki pomagają Julce, ale tylko w pewnym stopniu...Napady nadal są, na szczęście nie codziennie. Natomiast „złe humorki” Julki są już na porządku dziennym. Wiem, że jest to także efekt leków, ale o tym dziś nie chcę – nie potrafię, to trudny temat :( 

Ewelina 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz