Dwie cudowne, nieco
inne od rówieśników, ale dla mnie wyjątkowe dziewczynki. Kiedy je
obserwuje, mam wrażenie, że takich jak one dwie nie ma ani jednej.
Obie blondynki o niebieskich oczach. Zawsze uśmiechnięte i radosne.
Kiedy się widzą, wtedy muszą się przytulić, wyściskać,
wycałować, chwile odpocząć i znów to samo radość, przytulasy i
buziaki. Na turnusie wygląda to następująco: buziak i przytulas po
spotkaniu rano na korytarzu, dojście na stołówkę poprzedzone jest
całusami i uściskami; posadzone przy stole muszą dotknąć swych
dłoni, natomiast odejście od stołu wiąże się z kolejnymi
oznakami, jakby nie widziały się miesiąc, a minęło zaledwie
kilka minut. Następnie każda ma zajęcia w innej sali, więc mają
przerwę do popołudnia i wtedy jest powtórka z uściskami i
całusami.
Radość na swój widok objawia się błyszczącymi
oczami, uśmiechem od ucha do ucha, okrzykiem radości i trzepotaniem
rąk. Lubią inne dzieci, ale widać, że to między nimi jest
niezwykła więź. Dzieli je rok różnicy i wzrost-Julia jest
wyższa. Obie są szczupłe. Jęzorki mają na wierzchu, ślina
cieknie, pod szyją mają chusteczki, aby łatwiej zapobiegać mokrym
bluzkom; apaszki lepiej wyglądają niż śliniaki w końcu, to nie
są już niemowlaki, tylko pannice. Co w nich jest takiego
niezwykłego? Nie porozmawiają przecież o kolegach czy koleżankach,
w ogóle nie porozmawiają, bo nie mówią. Nie wyjdą razem na
rower, rolki w zasadzie nigdzie same nie wyjdą, ciągle muszą być
pod nadzorem. Nie usłyszymy przez domofon - Proszę Pani czy wyjdzie
Julia/Weronika? Czemu więc uważam, że to przyjaźń? Między Julią
i Weroniką jest najszczersze uczucie, jakie można sobie wyobrazić.
Nie patrzą na swoje ubrania, buty, spinki, plecaki – nie ma w nich
uczucia zazdrości, na żadnym poziomie w stosunku do czegokolwiek i
kogokolwiek. Nie ma zawiści, obgadywania, niedomówień; jedyne
czego chcą, to po przebywać razem i się przytulić no i oczywiście
buziaki tego potrzebują obie. Każda lubi jakąś zabawkę tej
drugiej, ale ponieważ nie rozmawiają, więc nie pytają, tylko
biorą, co chcą. Nie oznacza to, że nie ma kłótni, wyrywają
sobie zabawki, kubki czy gryzaki logopedyczne; jak to nie pomaga, to
kładą się na sobie, a w najtrudniejszych momentach gryzą, by znów
dać sobie buziaka. Kochają hamak, basen z piłkami, ale i w nim
najbardziej lubią być razem. Tylko tyle i aż tyle.Kiedy nie było już wątpliwości, że Jula jest niepełnosprawna wszystkie moje plany, ambicje jako rodzica bardzo się zmieniły. Nie martwiłam i nie martwię się tym, że Julia nie będzie prymusem w szkole. Nie pozna tabliczki mnożenia, że nie będzie w stanie nauczyć się języków obcych. Bardzo bym tego chciała, ale to niemożliwe. Moim największym zmartwieniem było i jest to, że nigdy się nie usamodzielni, że nie założy rodziny i zostanie sama. Nie przeszło mi nawet przez myśl, że będzie kiedyś miała przyjaciółkę, którą odwiedzi w domu lub która u niej zostanie na noc. Tak! Moja Julia ma przyjaciółkę. Oczywiście to inna przyjaźń, ale bardziej szczerej i prawdziwej niż ta dziewczynek nie widziałam. Jestem z tego powodu szczęśliwa, bo widze jak ważna dla Julii jest Weronika i mogę powiedzieć, że działa to w dwie strony. Mam nadzieję, że tym wpisem nie zapeszę tej niezwykłej więzi, jaka jest między dziewczynkami. Oczywiście są zdrowe dzieci, które odwiedzają Julię, ale ja już wiem, że to niestety się skończy. Dlatego ta więź między dziewczynkami mnie tak fascynuje, napawa optymizmem i cieszy, tak bardzo cieszy.
P.S. Poniżej kilka zdjęć na dowód tej niezwykłej przyjaźni
Rodzice Weroniki wyrazili zgodę na publikacje zdjęć, które pochodzą z naszych prywatnych albumów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz