Jakiś czas temu, w jednej
z rozmów telefonicznych od "bliskiej" osoby, na moje
płaczliwe " Wiesz, martwię się, z Julą nie jest najlepiej",
usłyszałam: "Co ty chcesz, nie wariuj! Przecież jest dobrze!
Jula chodzi i rozumie jak normalna dziewczynka w jej wieku!"
Ugryzłam się w język, pomyślałam tylko, że mój rozmówca nie
ma dzieci, jest mężczyzną (przepraszam za seksizm) mieszka daleko,
nie widzi Julki często i myli się, chociaż...
środa, 22 lutego 2017
piątek, 10 lutego 2017
Szczęściara ze mnie...
- Uffff... jak dobrze –
pomyślałam donosząc Julkę na łóżko - napad zdarzył się w
wejściu do mieszkania.... Na szczęście, bo nie musiałam
bezwładnej, 25-kilogramowej, Julki wnosić na trzecie
piętro, tym razem mi się udało.... Farciara ze mnie,
prawda?
Popłynęłam w tych moich rozmyślaniach; co kiedyś sprawiało mi radość, hmmm... No więc, szczęście miałam jak bez poprawki przeszłam sesję na studiach czy jak trafiłam trójkę w totolotka
lub świetną bluzkę w atrakcyjne cenie z wyprzedaży.
Popłynęłam w tych moich rozmyślaniach; co kiedyś sprawiało mi radość, hmmm... No więc, szczęście miałam jak bez poprawki przeszłam sesję na studiach czy jak trafiłam trójkę w totolotka

środa, 1 lutego 2017
Wszystko jasne....
Szpital za
szpitalem, wizyty, w tym też prywatne, tyle tego, że w zasadzie bez
nawigacji trafiamy do określonej placówki medycznej w
Warszawie:). Zawsze zdenerwowanie i oczekiwanie; tym razem było
spokojniej - spóźnieni, ale bez stresu dojechaliśmy na
"pogaduszki" z lekarzem. Rozmowa nie wniosła zbyt dużo,
bardziej uzyskaliśmy potwierdzenie, że analizując nasz gen i
objawy występujące u Julki nie mają wątpliwości, że ta właśnie
mutacja zabrała jej szanse na normalne życie. Dostaliśmy napady,
lęki, opóźnienie psychoruchowe większego kalibru i cienia szans
na cudowne uzdrowienie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)