wtorek, 2 kwietnia 2019

E jak epilepsja, P jak padaczka

Zwał jak zwał, bo to jedno ustrojstwo... Obiecałam sobie, że nie poświęcę jej miejsca na tym blogu przynajmniej nie w tym roku, ale się nie da. Zdominowała nasze życie, każdy dzień, tak dzień nasz i Julki. W nocy nie jest lepiej, kładziemy się spać i zrywamy na przemian na każdy inny oddech Julki. Rano jesteśmy jak zombi - ja to do przeżycia, bo przecież siedzę w domu, ale tata Julki, który musi iść do pracy, jest bardzo zmęczony. Koncentrator tlenu jest w użyciu w zasadzie każdej nocy, ostatnio sąsiad mnie zapytał co to za dźwięk piszczenie i pompa, które słychać kilka razy w nocy lub nad ranem i czy to u nas... No u nas tlen, ratujemy ją! Mamy też wlewkę, jak na zdjęciu tzw. relsed, podaje się doodbytniczo podczas napadu i o tym, że to sztuka podania wiedzą Ci, co to przerobili. Można oczywiście zamówić z Niemiec wlewkę doustną, bo w Polsce cudowna instytucja, jaką jest Ministerstwo Zdrowia, a raczej geniusze tam zasiadający nie wpadli na to, że może być potrzebna. Zamawiamy czasem, jej koszt to 100 zł tak około, raczej cena rośnie, niż maleje. Zamówić trzeba całe opakowanie, a jest ich 5 sztuk, warto wspomnieć, że jedna sztuka na jeden napad, ale przecież media trąbią o tym, jak można się wzbogacić, mając niepełnosprawne dziecko więc 500 zł na leki, to nic. 

W kwestii zaplanowanego czasu to nie mamy już takiego przywileju... Nawet wychowawczyni Julki z dnia na dzień dowiaduje się czy Julka będzie w szkole. Umówione badania, terapie, rehabilitacje w zasadzie to wszystko odbywa się z dnia na dzień, padaczka rządzi. 8 dni tyle trwała ostatnia przerwa Julki od epi, nasz rekord! Jula dostała trzeci lek przeciwpadaczkowy i kiedy przez te kilka dni była bez napadów, myślałam, że trafiliśmy wreszcie, nareszcie mamy lek i już będzie dobrze... Tak bardzo się myliłam. Czemu tak narzekam? Biorąc pod uwagę choroby Julki to Zespół Angelmana w kwestii przeżycia w zasadzie oprócz skrajnych przypadków daje szanse na dłuższe życie, co do KCNB1 to w ciągu dwóch lat od diagnozy Julki na naszej międzynarodowej grupie, która liczy ponad 60 rodzin, zmarło 3 dzieci, każde obciążone padaczką, więc nie da się nie stresować i nie bać o Julkę i nie da się nie narzekać, a przynajmniej ja nie potrafię, bo to, co ona przeżywa to wielka niesprawiedliwość, a myśl, że kiedyś nie zdążymy ją uratować, siedzi w naszych głowach. Na to wszystko mam dwie osoby, które zawsze mi przypomną ile mam pieniędzy na Julkę, a że teraz to i 500 plus otrzymam, a i przecież są takie dofinansowania więc żyć nie umierać. Na takie rewelacje mam ochotę zepchnąć kogoś ze schodów, ale znając moje szczęście, to zrobię głupkowi krzywdę i pójdę siedzieć. Ja nawet wiem, że to nie jest wina tych osób na szczęście u mnie tylko dwóch... To media nakręcają spirale tego, jak bardzo można się wzbogacić, mając niepełnosprawne dziecko czy osobę dorosłą. Nie ma informacji, że za leki niektórzy z nas płacą miesięcznie 1000 zł, że buty to 300 zł lub więcej a wkładki, które my musieliśmy wykonać 600 zł natomiast pieluchy, o których refundacji było głośno to i tak są odpłatne, do tego dochodzą wózki, ortezy i inny „tani sprzęt”, że o rehabilitacji nie wspomnę. Ratuje nas 1%, ale za tym stoją ludzie i ich dobre serducha, wie to każdy, kto zbiera 1% podatku, ale to kropla w morzu potrzeb. Niepełnosprawni się nie obronią, Ci upośledzeni umysłowo nie pójdą na wybory, więc nie trzeba się o nich troszczyć. Lepiej pokazać rodziców niepełnosprawnych dzieci, którzy wyjeżdżają za granice i są obwieszeni złotem. W reklamach też pojawiają się obrazki niepełnosprawnych uśmiechniętych dzieci, które ćwiczą i stawiają pierwsze kroki. Warto zapytać nie rodziców, a rehabilitantów, którzy są opluci, obrzygani i jak często dziecko się cieszy podczas rehabilitacji, że jest to, okupione bólem w mediach nie usłyszycie... Kończę ten potok narzekania i żalu, bo mój szef musi dostać leki i wodę, dziś strzykawką, bo długi napad sprawił, że jest bez sił, ale przecież jest dobrze, co nie? W myślach nucę sobie piosenkę Anny Marii Jopek... Niech ktoś zatrzyma wreszcie świat, ja wysiadam...

3 komentarze:

  1. Ewcia, trzymaj się kochana�� to chory kraj ale gdzie jest lepiej...
    Ściskam Was mocno. Renata W.

    OdpowiedzUsuń
  2. 52 yr old Software Consultant Werner Pullin, hailing from Levis enjoys watching movies like Where Danger Lives and Lapidary. Took a trip to Archaeological Sites of the Island of Meroe and drives a 3500. oficjalne zrodlo

    OdpowiedzUsuń