Strony

środa, 4 stycznia 2023

Takie tam zachowania i znaki krzyża...



Dużo czasu zajęło mi, aby nauczyć się nie przepraszać za zachowania Julki na ulicy, aby nie czuć się winną tego, co jest z Julką i jaka jest. Ludzie zarówno obcy, jak i ci, co byli (kiedyś) mi bardzo bliscy, dali mi niezłą szkołę. Kosztowało mnie to sporo, ale dziś myślę, dobrze się stało. Wolę się skupić na tych mi obcych...

Julia na ulicy potrafi krzyczeć, piszczeć, jest agresywna, głównie dla mnie, lubi też usiąść na chodniku lub się położyć. Nic przyjemnego, to jak bunt trzylatka tylko w wersji 46 kg i 165 cm wzrostu, jest trudno i przykro. Chyba trzy razy w życiu ktoś zapytał, czy może mi jakoś pomóc, czy może lepiej się nie zbliżać 😊. Myślę, że rodzice tych bardziej zbuntowanych maluchów rozumieją, tylko że ja nie zawinę Julki na ramię, tylko muszę użyć naszych, trochę już wypracowanych metod (nie zawsze skutecznych). Nie przeszkadza mi spojrzenie innych, przecież jak Julia nagle wrzaśnie, to ludzie odruchowo się oglądają, to jest ok. Niestety częstych obserwatorów tzw. całościowej akcji nie brakuje, czyli takich, którzy gapia się jak ciele... Nauczyłam się mówić głośno np.
- zobacz Julia, pani nie może, oderwać od Ciebie wzroku, jesteś taka śliczna, albo mówię: Julia centrum Łodzi, a ty w centrum zainteresowania, ale masz publikę! Działa, namolni gapie się czerwienieją, spuszczają wzrok, odchodzą. O tym, że Julia jest niewychowana i rozpuszczonym bachorem też już usłyszałam, tylko już teraz odpowiadam -co za odwaga, gratuluje pani! Czy agresywnym np. kibolom (nie obrażając kibiców) lub pijanym awanturującym się też pani zwraca uwagę? Bo wiecie, jak rodzic próbuje, opanować emocje niepełnosprawnego dziecka, to można wszystko. Wiadomo, że się nie odwrócę i nie przyłożę komentującym, ale po awanturującym się mężczyźnie, nie wiadomo czego, można się spodziewać, więc nikt nie patrzy i nie komentuje. Tak czy inaczej, z tym sobie już radze, nauczyłam się, ale ostatnio zupełnie rozłożyło mnie na łopatki zachowanie pewnego pana. Wracam z Julią do domu, jest godzina 16., jesteśmy pod blokiem, widzę, że Julia zła, mam w ręku jej plecak, torbę z ortezami plus spodenki odwodzące, ona rzuca czapką, próbuje się też wyrwać i jedyne czego pragnę, to wdrapać się już na trzecie piętro i być w domu. Kątem oka widzę starszego pana i on zaczyna mnie wołać, myślę-może potrzebuje pomocy. Nic podobnego, on dochodzi, robi mi palcem znak krzyża na czole, Julce też, wręcza obrazki Matki Boskiej, zamurowało mnie totalnie. Jula chciała mu wyrwać jego torebeczkę, prawie go przewróciła, wydobyłam z siebie tylko, że nie można wszystkich zaczepiać i uciekłam z nią. Poczułam się... Chyba nie ma słów, by opisać, jak się poczułam. Nie jestem święta, Julki choroby tez nie uważam za błogosławieństwo, nie czuje się inna, wyjątkowa ani tez nie uważam, że trzeba mnie z czegoś rozgrzeszać, tzn. nikt obcy nie ma prawa. Nigdy żaden ksiądz nie zrobił czegoś takiego. Nie mam też ochoty stawiać się w osobie tego pana i wymyślać co on chciał. Zrobił coś, czego nie powinien. Jednocześnie sprawił, że poczułam się bardzo źle. Mam kogo poprosić o pomoc, ale są rodzice dzieci niepełnosprawnych pozostawieni sami sobie i najbardziej czego potrzebują to, by móc się spokojnie wykąpać, iść na zakupy, bo zwykły spacer jest często niemożliwy. Jeśli ktoś chce pomóc rodzinom podobnym do naszej, to wierzcie mi nie potrzebujemy, by nam mówić, że będziemy w niebie za naszą opiekę nad dziećmi, o krzyżu na czole nie wspominając, często potrzebna jest nam zwykła, namacalna pomoc.


Pamiętajcie o Julce, proszę.


Fundacja Avalon

KRS 0000270809

Cel szczegółowy

JULIA KRAK 1220

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz